piątek, 3 lipca 2020

Zapisek 131. 

Dzieje się, dzieje na tej ostatniej chorwackiej prostej. Po pierwsze, zostaliśmy już spakowani i nasz tułaczy dobytek wyruszył w drogę do domu. Po pięciu latach mocno się rozrósł - ze skromnych 4m sześciennych, z którymi opuszczaliśmy Polskę, zrobiło się nagle... osiemnaście!!! No cóż, Robi też urósł przez ten czas, jakby nie patrzeć ;) 

Pakowacze uwinęli się całkiem sprawnie, a my - równie sprawnie - zapakowaliśmy się do auta i śmignęliśmy na naszą, już naprawdę ostatnią weekendową chorwacką wycieczkę. Piszę właśnie z promu na wyspę Prvić. Tzn. ostatnią podczas naszej obecnej rezydencji, bo mam nadzieję, że w przyszłości będziemy do Chorwacji wracać nie raz:) 
Ogólnie z podróżami znowu zrobiło się niepewnie - Covid-19 powrócił do Chorwacji.  Od mniej więcej dwóch tygodni wzrasta liczba zarażonych, nawet do 100 osób dziennie, a przypominam, że było już zero! Zaczęły się wakacje, zluzowano restrykcje i na efekty nie trzeba było długo czekać. Wszyscy czujemy się sterroryzowani, bo wystarczy, że ktoś ze znajomych znajomych zakasłał, miał kontakt z zarażonym czy potencjalnie zarażonym i już wszyscy czekają z niepokojem na wyniki testu i werdykt: kwarantanna. Mnóstwo planów zostaje zawieszonych, odłożonych. Osobiście tego doświadczyliś już wielokrotnie, w ciągu tych dwóch tygodni raptem. Sytuacja z wirusem jest na poziomie początków pandemii w marcu, ale w przeciwieństwie do tamtego czasu, przepływ ludzi jest niczym nieograniczony. Ciekawe, jak długo? Planujemy wracać do Polski w połowie lipca, ma być nawet bezpośredni samolot, ale zaczynam się obawiać, że chwila-moment i mogą się pojawić nowe ograniczenia. W ten weekend w Chorwacji są wybory parlamentarne, za tydzień w Polsce druga tura prezydenckich, a po wyborach - wszystko może się zmienić diametralnie, jak wiadomo.  
No nic, używam póki mogę! W tygodniu udało się zorganizować babski wieczór na mieście. Przyszła większość moich najlepszych polskich koleżanek tutaj. Było oczywiście bardzo miło i wesoło. I jakoś nie dociera do mnie, że to pożegnanie, bo czuję, że będziemy się co jakiś czas spotykać, to tu, to tam. Byle ten wredny wirus przestał się wygłupiać i komplikować wszelakie podróże. 
Á propos przyjaźni bez granic, to okazuje się, że wszystkie moje najlepsze przyjacióły z międzynarodowej grupy w Bangkoku, wróciły albo właśnie teraz wracają do swych rodzinnych krajów. I tajska paczka będzie znów w komplecie, tyle że w Europie (No oprócz Emico, która jest w Japoni). Może więc i w tym gronie uda się nam wkrótce zrobić babinjak? Byłoby super!  
Tymczasem dobijamy do brzegu! Miłego weekendu!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz