środa, 27 września 2017

Zapisek 4. 


Obiecana Słowenia 😊 Piękny kraj, pełen atrakcji. Spędziliśmy tam z rodzicami raptem weekend, ale wrażeń moc!
Na pierwszy ogień poszła Ljubljana, która jest baaardzo ładna, choć malutka. Muszę nawet przyznać, że chyba ładniejsza niż Zagrzeb, choć czynię to z bólem serca, bo już się czuję na pół Chorwatką 😉
W Ljubljanie królują smoki. Jest tam jakaś legenda o smoku, który żył nad brzegiem rzeki, u stóp wzgórza, na którym dziś wznosi się malowniczo zamek, a kiedyś powstały zalążki ljubljańskiej osady. W każdym razie smok jest maskotką miasta i symbolem, a dumnym tego przejawem jest Smoczy Most z monumentalnymi rzeźbami tych stworów.
Wędrowaliśmy sobie uliczkami tutejszej starówki i podziwialiśmy urodę miasta, które przy okazji jest jeszcze starannie uporządkowane i wypielęgnowane. Na taką zachodnią, porządną i dostatnią modłę. 
W niedzielę zaś wybraliśmy się do słynnej w Europie, a może i na świecie jaskini Postojna. Trochę jaskiń już widziałam, ale ta była rzeczywiście imponująca i największa, jaką miałam okazję zwiedzać. Samo zwiedzanie było bardzo wygodne – w głąb jaskini wjeżdża się specjalną kolejką, a potem wędruje kilometrami chodników przystosowanych do hord turystów. Nie było więc żadnych hardcorowych wyzwań znanych nam z Filipin czy Tajlandii (patrz: thaimessage.blogspot.com), ale za to widoki wspaniałe!
Z jaskini pojechaliśmy jeszcze na predjamski zamek, który robi równie piorunujące wrażenie. Kocham wszelkie zamki i unoszący się nad nimi czar dawnych wieków, a ten to już w ogóle przebił wszystkie, które dotychczas widziałam. Zamek zbudowany jest w skale, a co więcej, częściowo wykorzystuje system jej naturalnych jam i korytarzy. Pięknie wkomponowany w strome zbocze może być niedościgłym wzorem dla architektów i budowniczych. Trochę mroczna, deszczowa pogoda dodatkowo potęgowała nasze przeżycia podczas zwiedzania tej niezdobytej twierdzy.
Do Słowenii na pewno będziemy zaglądać jeszcze nie raz – z Zagrzebia do granicy to raptem niecała godzina drogi. Ostatnio byliśmy tam na przykład w aquaparku z basenami termalnymi. Super rozrywka na coraz chłodniejsze dni. Słowenia – niby taka mała i niepozorna – a jaka intrygująca i śliczna przy okazji. Gorąco polecam!!!


























wtorek, 12 września 2017

Zapisek 3.

Nie mam teraz za bardzo czasu na długie opowieści, bo są moi rodzice i ciągle coś się dzieje. Ale korzystając z chwili spokoju mała aktualizacja.
Pogoda niestety nas nie rozpieszcza i głównie leje, co nie jest ponoć normalne we wrześniu w Chorwacji. Szczerze mówiąc, też spodziewałam się raczej złotej polskiej jesieni, a nie typowej polskiej jesieni. No nic, może jeszcze będzie ładnie.
Moje życie towarzyskie stopniowo się rozwija, poznałam już nawet kilka Polek i zapisałam się do Międzynarodowego Klubu Kobiet w Zagrzebiu. Nie jestem pewna, czy to dobry strzał, bo to chyba raczej rozrywka dla starszych pań, ale – biorąc pod uwagę średnią wieku - przynajmniej mogę poczuć się jak podlotek 😉
Roberta zapisaliśmy do polskiej szkoły, która działa tu przy naszej ambasadzie. Ponieważ jednak lekcje odbywają się w soboty, to najwcześniej możemy się tam pojawić za dwa tygodnie. No trudno, szkoła wagarowania też mu się przyda.
          Rodzice zwiedzili już cały Zagrzeb (na co wystarczy mniej więcej pół dnia) i teraz wymyślamy sobie atrakcje typu Muzeum Iluzji, chodzenie po bazarach, bieganie w deszczu do autobusu albo łapanie robali u nas w domu. Niestety, mieszkanie z ogródkiem ma wiele zalet, ale też wiele niechcianych lokatorów. W wyłapywaniu pająków wyspecjalizował się już Dziadek Andrzej – nasz superhero Spiderman. Mam jednak wrażenie, że te pająki z uporem maniaka wracają. Nie zabijamy ich (bo to przynosi pecha), tylko tata łapie je w pudełko i wynosi na dwór, ale wydaje mi się, że ciągle jest to ten sam osobnik. A może mamy tu całą rodzinę tych pająków? Są też oczywiście komary, pasikoniki, muchy, a także bardziej wyrafinowani goście, jak cykady, modliszki albo takie wielkie obrzydliwe stonogi. Moja wiedza z „insektologii” wzbogaca się z każdym dniem. Po deszczu wyłażą wielkie ślimaki bez skorupek, które uwielbia nasza mała sąsiadka i głaszcze je z upodobaniem. Za to z wrzaskiem ucieka na widok świerszcza.
             Tymczasem modlimy się o poprawę pogody, bo w weekend jedziemy z rodzicami nad morze. Poprzedni spędziliśmy w Słowenii (która jest piękna, o czym już niebawem) – trochę lało, na szczęście połowa wycieczki upłynęła nam w jaskini, więc deszcz jakoś specjalnie nie przeszkadzał. Ale jutro już ma być słońce i tego się trzymajmy!