wtorek, 18 lutego 2020

Zapisek 67.

Walentynkowy weekend spędziliśmy w miasteczku Kastav – na szczycie wzgórza, niedaleko Rijeki. To była romantyczna wycieczka-niespodzianka zorganizowana przez nieocenionego męża i tatę Włodka. I było rzeczywiście bardzo miło i walentynkowo, dopóki Robi się nam trochę nie pochorował żołądkowo. Ale cóż, różne są oblicza miłości 😉
Kastav jest mały i stanowi kłębowisko wąziutkich uliczek, które nigdy nie są płaskie, a na dodatek wyłożone kocimi łbami. Ale o dziwo, jakoś wjeżdżają tu samochody. Nam też się udało podjechać pod cudowny hotelik Kukuriku, mieszczący się starej kamienicy, a nawet chyba dwóch. I słynący ze świetnej kuchni. Ucztę mieliśmy zaiste wyborną, a późniejsze przygody Roba w toalecie, to pokłosie całkiem innego posiłku. Tak więc Kukuriku polecamy zdecydowanie!
A w drodze powrotnej zahaczyliśmy jeszcze o Rijekę. Było mega słonecznie, nad morzem, więc tak jakby już zapowiedź lata!













znajdź Roba 









Zapisek 66.

Jeśli akurat nie imprezujemy, to kontynuujemy zwiedzanie Chorwacji. W pierwszy lutowy weekend wybraliśmy się na przykład do Iloka – miasteczka nad Dunajem, tuż przy granicy z Serbią, znanego z produkcji win. Noc spędziliśmy w hotelu prowadzonym przez winiarnię Iločki Podrumi, w której powstają wina wysyłane m.in. na dwór królowej brytyjskiej.
Ilok i okolice, to ta część Chorwacji, która najbardziej ucierpiała podczas bałkańskiej wojny. To wciąż niestety widać i kiedy się jeździ po tych terenach, mija ostrzelane wioski i miasteczka, to ciężko się otrząsnąć z myśli o dramacie, który się tu rozgrywał w sumie tak niedawno. Ale życie, jak Dunaj, płynie dalej, wino się pije i miejmy nadzieję, że i ten zakątek Chorwacji w końcu rozkwitnie na dobre. Może dzięki winnej turystyce właśnie?  







a tu Osjek, magiczna data 02.02.2020 i prawie lato! 






Zapisek 65.

Zaległości, zaległości… ale już nadrabiam. Litości!
Cały czas coś się dzieje i - blogiem a prawdą – nie starcza mi ostatnio czasu na zapiski tutaj. Nowy rok w Zagrzebiu zaczął nam się bardzo imprezowo. Najpierw były 40 urodziny mojej ulubionej koleżanki Danki. Bawiliśmy się zacnie i dziwnym trafem, wszystkie zdjęcia z tej imprezy są nieostre. Więc ich nie zamieszczam. Ale za to kolejne karnawałowe party zostało już rzetelnie obfotografowane, co widać poniżej. To była impreza chorwackiej Polonii, w stylu disco lat 70., którą miałam przyjemność współorganizować. I nieskromnie powiem, że wyszło świetnie! Poza tym uwielbiam wszelkie przebieranki, a odkąd nauczyłam się szyć, to tym bardziej, więc miałam mnóstwo radochy przy tworzeniu naszych outfitów. Właściwie to tworzyłam głównie dla Włodka, bo swój „kostium” udało mi się skompletować z tego, co na co dzień mam w szafie – zawsze twierdziłam, że powinnam się urodzić co najmniej dwie-trzy dekady wcześniej😉


ja u fryzjera robię się na Krystynę Loskę




kurteczka - oryginał z lat 70.

mój Tata w tej samej kurtce, jakieś pół wieku temu (a w tle, czyżby Włodek w swej imprezowej fryzurze?)


w samym centrum Zagrzebia, bardziej już nie można!