sobota, 21 października 2017

Zapisek 7.

Od kilku tygodni pogoda nas tu w Zagrzebiu niemiłosiernie rozpieszcza i przez cały październik mamy piękne lato, czy też babie lato. Nigdzie dalej się ostatnio nie ruszaliśmy – tzn. Włodek owszem, co i rusz gdzieś, ale to służbowo (bynajmniej nie na statek 😉 
W weekendy ciągle coś się dzieje, a to goście (przyjezdni lub miejscowi), a to urodziny, no i szkoła polska oczywiście. Dziś Robi zaliczył pierwsze birthday party, po którym wszyscy będziemy odpoczywać chyba całą niedzielę. Dzieciaki (prawie cała klasa, czy ok. 20 osób) oglądały wspólnie film w kinie, a potem była jeszcze imprezka. Sala po filmie wyglądała, jakby wybuchła tam bomba z popcornem. Nie zdziwię się, jeśli kino zaprzestanie wyświetlania filmów dla dzieci…

Tymczasem – udając, że to nie nasze dzieci - napawamy się kolorami jesieni, bo już za chwilę mają nadejść deszcze. Ale może to tylko taki żart... 




  





 


sobota, 14 października 2017

Zapisek 6.

Dziś Dzień Nauczyciela i w związku z tym w polskiej szkole w Zagrzebiu świętowano. W ramach obchodów odbył się konkurs recytatorski „Wierszobranie” – wszystkie dzieci miały przygotować wiersz i zaprezentować się przed publicznością. Robi nie pałał do tego pomysłu jakimś przesadnym entuzjazmem, ale ostatecznie nauczył się wierszyka „Kałużyści” i wydeklamował.
Z początku nie byliśmy za bardzo przekonani do tej polskiej szkoły. Tzn. oczywiście bardzo byśmy chcieli, żeby Robert miał kontakt z jęz. polskim, ale szkoła w sobotę rano… nikomu się to nie uśmiechało. Teraz jednak, po miesiącu uczęszczania musimy przyznać, że to świetna sprawa. Tak naprawdę dzieciaki chodzą tam jak na zabawę, a nie do szkoły, więc nie ma grymaszenia. Przy okazji jednak czegoś się nauczą, mam przynajmniej taką nadzieję. Robi bryluje, bo jako jeden z nielicznych jest z całkowicie polskiej rodziny, więc nie ma problemów z polskim. Poza tym, zgodnie z naszym systemem, jako siedmiolatka zapisałam go do pierwszej klasy, a tymczasem jest już po dwóch latach angielskiej szkoły. I choć nigdy w zasadzie się nie uczył polskiego, to radzi sobie całkiem dobrze.
Fajne jest też to, że wokół polskiej szkoły skupia się polska społeczność w Zagrzebiu. Wbrew pozorom jest ona całkiem spora i prężna. Dzisiejsze „Wierszobranie” odbywało się w siedzibie Polskiego Towarzystwa Kulturalnego „Kopernik”, które działa tu już od wielu wielu lat. Przypomniały mi się dziś wszystkie opowieści o życiu polskiej emigracji na obczyźnie i tak się trochę poczułam jej częścią. To jednak niesamowite uczucie tworzyć sobie taką małą ojczyznę gdzieś z dala od domu. I kiedy jeden z uczniów recytował „Inwokację” Mickiewicza, to założę się, że niejedno serducho drgnęło patriotycznie.
Podoba mi się, że to Polskie Towarzystwo jest takie trochę w starym stylu. Tak naprawdę, to za wiele o nim nie wiem, nawet się jeszcze nie zapisałam, ale niewątpliwie jest ono rzeczywiście kulturalne. Co jakiś czas organizowane są wystawy, projekcje filmów, można skorzystać z dobrze zaopatrzonej biblioteki i spotkać się z ciekawymi ludźmi. Po tajskim wyluzowaniu (gdzie spotykaliśmy się co najwyżej przy piwie w zapyziałej knajpie) trochę tej kultury z pewnością nam się przyda.
Grupa moich polskich koleżanek stale się powiększa, ale zagranicznych kontaktów też nie zaniedbuję. Z klasy Robiego ostatnio najczęściej spotykam się z pewną Turczynką, na sport chadzam z Francuzkami, a dziś dogadałam się też z pewną Chorwatką, która zacznie mnie uczyć swojego języka (plusem jest to, że mówi perfekt po polsku!). Zaczęłam też chodzić na konwersacje z francuskiego, głównie dlatego, że są w kawiarni i miło sobie posłuchać ładnego języka do porannej kawki. Takie konwersacje odbywają się w ramach Międzynarodowego Klubu Kobiet. Dostępne są w różnych językach, a poza tym Klub organizuje jeszcze inne zajęcia dla swych członkiń (np. wycieczki w góry, naukę tenisa, imprezy itp). Jak widać, nudzić się tu raczej nie można.
No i jeszcze Zagrzeb jest teraz taki ładny! Od początku października (który tu nazywa się listopad!) towarzyszy nam piękna pogoda i cudne kolory. Dziś było ponad 20 stopni, w słońcu upał, jak u nas w lecie. Mam nadzieje, że tak będzie do grudnia 😊  

Wierszobranie 



fot. Zosia
 (więcej tu:http://likethewayyoulook.blogspot.hr/
 )



czwartek, 5 października 2017

Zapisek 5. 

Jeszcze żyjemy wspomnieniami z wizyty Rodziców (choć w międzyczasie byli już kolejni goście) i dziś wrzucam zdjęcia z malowniczego półwysepu Istria. Cała ta wycieczka dowiodła, że jesteśmy nie lada farciarzami. Wszelkie znaki na niebie i ziemi, łącznie z telefonem, który się nigdy nie myli wskazywały, że cały weekend będzie lało. Gdyby nie bezzwrotna rezerwacja hotelu, pewnie byśmy sobie ten wypad w ogóle darowali. Tymczasem po deszczowo-burzowej nocy w sobotę rano w Rovinju przywitało nas błękitne niebo i towarzyszyło już nieprzerwanie. Jeden dzień spędziliśmy w Rovinju właśnie, a następnego trochę pojeździliśmy po okolicy (Porec, Bale), zahaczając na koniec o zamek w Riece.
Istria jest obszerna i zapewne jeszcze nie raz tam wrócimy, by zjeździć dokładnie wszystkie zakątki. Tym bardziej, że Rovinj urzekł nas totalnie swą urodą, a ponoć są tam jeszcze lepsze miejsca.