piątek, 12 kwietnia 2019


Zapisek 48.

Ostatnio trochę wędrowałam z aparatem po Zagrzebiu, raz nawet wstałam przed świtem, żeby być w centrum o wschodzie słońca. Wtedy i ładne światło, i pusto na ulicach... Tylko zagrzebskie tramwaje nigdy nie śpią (i azjatyccy turyści z jetlagiem). Razem z koleżanką (która dzielnie mi towarzyszyła o tej nikczemnej porze) wyglądałyśmy, jak obłąkane fanki komunikacji miejskiej. Pstrykając raz po raz, próbowałyśmy uchwycić tramwaj w jakimś malowniczym skręcie. Wyszło jak wyszło, ale muszę przyznać, że nasze adoptowane miasto jest całkiem fotogeniczne. I wciąż potrafi zaskoczyć odkrywając przed nami coraz to nowe zakamarki.
Foto-plenery na pewno jeszcze będę powtarzać, szkoda tylko, że wschody słońca coraz wcześniej 😉












(kiedyś? dziś?)
















(fot. Robi)


wtorek, 2 kwietnia 2019


Zapisek 47.

Oficjalnie pożegnaliśmy się z zimą w Planicy w Słowenii, na Pucharze Świata w skokach narciarskich. W tym roku nasi skakalcy (po słoweńsku skoczkowie) może nie byli w mistrzowskiej formie, ale zwycięstwo drużynowe wywalczyli i polski hymn niósł się echem przez góry aż dwa razy! Polskich kibiców zjechała cała masa, więc było mocno biało-czerwono. My co  prawda, jak widać było podczas transmisji TVP (kolega podesłał zdjęcie) występowaliśmy raczej w barwach Japonii, ale cóż – zawsze warto trzymać z najlepszymi 😉 A Kobayashi nie dość, że zdobył Puchar Świata, to jeszcze pobił rekord skoczni, więc sami rozumiecie… 😉 
Pogoda dopisała aż za bardzo – właściwie to był upał. Jakimś cudem utrzymywały się jednak resztki śniegu, więc pojeździłam sobie jeszcze nawet na nartach. Spaliśmy w naszej ulubionej Kranjskiej Gorze, w  hotelu ze skoczkami ze Słowenii, Bułgarii, Kazachstanu, więc było bardzo sportowo i emocjonująco. A po rozdaniu pucharów w niedzielę zrobiliśmy jeszcze wycieczkę po okolicy. Tym razem przejechaliśmy przez przełęcz Vršič i doliną rzeki Soča, utwierdzając się w przekonaniu, że Słowenia to jeden z najpiękniejszych krajów, jakie widzieliśmy. Uwielbiam tu wracać!