niedziela, 3 maja 2020

Zapisek 118.
czas zarazy - dzień 49


Przypomniało nam się, że praktycznie mieszkamy w górach. Z naszej ulicy widać najwyższy szczyt Sljeme, który tak naprawdę jest w granicach miasta. Do tej pory wjeżdżaliśmy tam tylko samochodem, Robi w ferie jeździł na nartach, ale jakoś nigdy nie wybraliśmy się na górską pieszą wycieczkę, zwaną swojsko trekkingiem. Przymusowa majówka w domu była więc doskonałą okazją, żeby to nadrobić. Przypominam, że u nas wciąż obowiązuje zakaz opuszczania województwa, więc jesteśmy skazani na to, co pod domem. 
Na sam szczyt nie weszliśmy, bo się nam nie chciało. Ale zrobiliśmy rekonesans po leśnych szlakach Medvednicy, czyli góry będącej zarazem parkiem krajobrazowym. Jej szczyt to właśnie Sljeme. Może w któryś kolejny domowy weekend zdecydujemy się tam wspiąć. Ale nie obiecuję, bo to jednak 1033m. A ja z tego całego wędrowania, to najbardziej lubię objadanie się czekoladą. Robert chyba też, bo oprócz tego że cały czas jadł, próbował nas również przekonać, że ma atak serca. Zrobiliśmy więc gdzieś tak 1/3 trasy i nam się znudziło. Co nie zmienia faktu, że bardzo się cieszymy z przymusowej izolacji właśnie w Zagrzebiu, który oferuje taką rozmaitość atrakcji: góry, ruchy tektoniczne, ładna pogoda:) 
Mam taką refleksję, że w życiu generalnie chodzi o to, żeby zakaz podróżowania zaskoczył cię w jakimś fajnym miejscu. I dobrym towarzystwie! 











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz