wtorek, 14 kwietnia 2020


Zapisek 99.
czas zarazy – dzień 30

Święta, święta i po świętach (cytując niezawodną ciocię Anię, która robiła najlepsze święta ever). W tym roku ciężko odróżnić „po świętach” w strumieniu jednakowości, ale pogoda przyszła nam w sukurs. Obudził nas śnieg z deszczem, potem już padał sam śnieg. Po kilku dniach prawdziwego lata jest to rzeczywiście odmiana i wszyscy zajarzyliśmy, że laba na tarasie się skończyła. Czas wracać do obowiązków na kanapie. I nikogo nawet nie korci, żeby wyjść na zewnątrz.
Swoją drogą zdumiewająca jest ta schizofrenia, która nas wszystkich powoli ogarnia. Z jednej strony apele i nawoływania do pozostania w domu, z drugiej - bunt i rewolucja, kiedy nam zamkną park albo zakażą biegania (którego większość i tak nienawidzi). Wiem, trochę to spłycam. Co innego, kiedy sami w bohaterskim zrywie zdecydujemy się leżeć cały dzień w łóżku, a co innego, kiedy rząd (którego nikt nie lubi) zabroni wyjść na spacer. To jest zamach na wolność i nadużywanie kontroli. Odnoszę jednak wrażenie, że wszyscy już zaczynamy mieć objawy zbiorowej histerii.
Tymczasem czekamy na jakieś wieści od tutejszych decydentów. Na razie wszystko jest zblokowane do 19 kwietnia, a co dalej? We Francji przedłużono restrykcje do 11 maja. Inne mniejsze kraje (typu Austria czy Czechy) przebąkują coś o poluzowaniu obostrzeń i powrocie do normalności. Liczba zachorowań tak jakby spada, patrząc na Włochy i Hiszpanię. Ale USA i Anglia szczyt mają ponoć ciągle przed sobą. Polska chyb też. Chorwacja – nie wiadomo. Co się jednak stanie, gdy wypuszczą ludzi z klatek? Kto odważy się pierwszy otworzyć szkoły? Albo granice? Czy ten wirus w ogóle kiedyś zniknie, czy raczej będziemy musieli nauczyć się z nim żyć? W maskach, bez uścisków, odizolowani i sparaliżowani jakimś irracjonalnym strachem, bo przecież – umówmy się – są gorsze nieszczęścia i choroby niż koronawirus.
Podświadomie czekaliśmy, że „po świętach” coś się zmieni. Ale najwyraźniej trzeba czekać dalej.

ps. Właśnie przyszło info ze szkoły, że wirtualne lekcje zostają przedłużone do końca kwietnia. Tak więc: byle do majówki!  





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz