Zapisek 98.
czas zarazy – dzień
29
Wielkanoc, zwana też w niektórych rejonach
Wielkąwyżerką, mija nam tradycyjnie, tzn. przy stole. Doprawdy nie wiem, po co
były te lamenty, że to będą inne święta, że izolacja, że nie można się
odwiedzać, wychodzić, spotykać… A tak szczerze: źle wam? Nie ma gości - nie
trzeba sprzątać, ani się stroić, w wersji pro można nawet nie myć włosów, a
przy video życzeniach udawać problemy z kamerką. Wszystkie smakołyki dla nas, a
jednocześnie nie ma presji, żeby wreszcie wstać od tego stołu i się
przejść. Bo co najwyżej można się przejść na kanapę albo na leżak. Wczoraj zrobiłam
tyle takich rundek, zahaczając jeszcze po drodze o lodówkę, że autentycznie
wieczorem bolały mnie nogi! Nie trzeba chodzić z wizytą, ani do kościoła, ani nawet
do pracy po świętach. Przypuszczam, że mogą pojawić się wnioski o wprowadzanie kwarantanny co roku, na Gwiazdkę i na Wielkanoc – to przecież sezony
grypowe, a zdrowie najważniejsze! Pamiętajcie o tym, przy kolejnym kawałku serniczka, którym z nikim nie musicie się dzielić ;)
ps. Na nieznającą sprzeciwu prośbę rodziny muszę dodać, że dyngusowej tradycji też stało się zadość i z samego rana byłam potężnie zlana. Ha ha ha, bardzo śmieszne... ;P
ps. Na nieznającą sprzeciwu prośbę rodziny muszę dodać, że dyngusowej tradycji też stało się zadość i z samego rana byłam potężnie zlana. Ha ha ha, bardzo śmieszne... ;P
rozkwitły nam w sam raz na Wielkanoc |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz