poniedziałek, 13 kwietnia 2020


Zapisek 98.
czas zarazy – dzień 29

Wielkanoc, zwana też w niektórych rejonach Wielkąwyżerką, mija nam tradycyjnie, tzn. przy stole. Doprawdy nie wiem, po co były te lamenty, że to będą inne święta, że izolacja, że nie można się odwiedzać, wychodzić, spotykać… A tak szczerze: źle wam? Nie ma gości - nie trzeba sprzątać, ani się stroić, w wersji pro można nawet nie myć włosów, a przy video życzeniach udawać problemy z kamerką. Wszystkie smakołyki dla nas, a jednocześnie nie ma presji, żeby wreszcie wstać od tego stołu i się przejść. Bo co najwyżej można się przejść na kanapę albo na leżak. Wczoraj zrobiłam tyle takich rundek, zahaczając jeszcze po drodze o lodówkę, że autentycznie wieczorem bolały mnie nogi! Nie trzeba chodzić z wizytą, ani do kościoła, ani nawet do pracy po świętach. Przypuszczam, że mogą pojawić się wnioski o wprowadzanie kwarantanny co roku, na Gwiazdkę i na Wielkanoc – to przecież sezony grypowe, a zdrowie najważniejsze! Pamiętajcie o tym, przy kolejnym kawałku serniczka, którym z nikim nie musicie się dzielić ;)

ps. Na nieznającą sprzeciwu prośbę rodziny muszę dodać, że dyngusowej tradycji też stało się zadość i z samego rana byłam potężnie zlana. Ha ha ha, bardzo śmieszne... ;P 

rozkwitły nam w sam raz na Wielkanoc 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz