piątek, 24 kwietnia 2020

Zapisek 109.
czas zarazy – dzień 40
Pandemia w Chorwacji odpuszcza, a przynajmniej tak uznali tutejsi włodarze i zaczęli luzować restrykcje. Od 27 kwietnia można otworzyć sklepy, z wyjątkiem centrów handlowych. Włodek się cieszy, bo tym samym od poniedziałku będzie działać część Decathlonów. Oczywiście przy zachowaniu najwymyślniejszych zasad bezpieczeństwa, ale jednak. Od czwartego maja mają ruszyć fryzjerzy i kosmetyczki, a od 11 maja może nawet szkoły – pierwsze cztery klasy. Co prawda jednocześnie jest zakaz skupisk większych niż 10 osób, więc nie wiem, jak te szkoły miałyby pracować, ale grunt, że coś się zaczyna dziać w temacie. Od 11 maja zapowiadane jest też otwarcie pozostałych sklepów, niektórych hoteli i kawiarni z tarasami, co brzmi niemal jak bajka. Zaczynamy wierzyć, że uda się pojechać nad morze. 
Tym samym strach przed wirusem odchodzi w coraz większy niebyt. Po ulicach widać, że ludzie zaczęli gromadniej wychodzić, maseczki coraz częściej smętnie zwisają zahaczone o ucho i generalnie panuje takie lekkie rozprzężenie. Oby nie spowodowało to kolejnej fali zakażeń, ale szczerze mówiąc, sama już w to nie wierzę.
Myślę, że wszyscy jesteśmy coraz bardziej zmęczeni i zniechęceni tą sytuacją. W rozmowach ze znajomymi pobrzmiewa bunt i złość, dla większości zagrożenie jest coraz bardziej wyimaginowane i niewspółmierne do skali ograniczeń, które nam narzucono. My mimo wszystko wciąż głównie siedzimy w domu, z nikim się nie spotykamy, chyba że wirtualnie i grzecznie stosujemy do zasad. Czy to oznacza, że dajemy się łatwo manipulować? Albo jesteśmy cykorami? Jeśli chodzi o mnie, to  skłaniam się ku wersji, że po prostu jestem leniem, któremu dobrze z tym przymusowym wywczasem. Ale dla niepoznaki, jak ktoś zadzwoni, to oczywiście chętnie sobie ponarzekam ;)

ps. dziś bez wstrząsów 



widok z pozycji leżącej 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz