Zapisek 101.
Czas zarazy – dzień 32
U nas wróciło słońce, więc zaczęliśmy trochę
wyglądać z naszej nory na zewnątrz. Wczoraj wzięłam Roba na rolki po dzielnicy, pustej zupełnie. Dziś zapuściłam się na Dolac po rybę. Przy okazji spotkałam
koleżankę i trochę pogadałyśmy, zachowując dystans. Wydarzenie towarzyskie ostatnich
tygodni!
Dolac wygląda bardzo smętnie. Dużo policji
wokół. Na hali z rybami raptem kilka czynnych stanowisk, ale udało mi się dostać
dorodną doradę z Adriatyku. Plac targowy jest ogrodzony barierkami, w środku
zaledwie kilka zadaszonych budek z warzywami i owocami, przy wejściu strażnik z
płynem odkażającym. A nad całością górują okaleczone wieże katedry i dźwigi
budowlane. Południowa wieża się odłamała podczas trzęsienia, północna - jak się
okazało - też ucierpiała i grozi zawaleniem, więc trzeba ją zburzyć. Dziś właśnie
zaczęli prace. Apokaliptycznie to wyglądało.
Po południu zaś dostałam przykrą wiadomość,
że żona mojego brata-lekarza z Hiszpanii wylądowała w szpitalu z zapaleniem
płuc i ma koronawirusa. Na pewno wszystko będzie dobrze, ale jednak się martwimy.
Poza tym nagle dotarło do nas, jak bliskie i realne jest to zagrożenie. Ech…
bazarek na Dolcu |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz