wtorek, 24 marca 2020


Zapisek 78.
czas zarazy – dzień 9

Co się ostatnio budzimy, to niespodzianka. Dziś dla odmiany spadł śnieg, temperatura oscyluje wokół zera. Zima, której próżno wyglądaliśmy w zimie, zawitała do nas wiosną.
Jakiś czas temu w sieci krążył dowcip, rodem chyba z Japonii, która z koronawirusem zaczęła się borykać z miesiąc (lub półtora) wcześniej. W wolnym tłumaczeniu brzmiało to mniej więcej tak: „Czy ktoś jeszcze ma wrażenie, jakby życie obecnie było pisane przez czwartoklasistę? I był sobie wirus i wszyscy się go bali. Później na całym świecie zabrakło papieru toaletowego, a potem zamknięto szkoły na jakiś miesiąc. A potem spadł śnieg.” W bardziej kreatywnej chorwackiej wersji, przed śniegiem było jeszcze trzęsienie ziemi. Ten, kto tworzy tę historię, ma naprawdę bujną wyobraźnię i zamiłowanie do katastroficzno-surrealistycznych rozwiązań.
Nam ta zima jakoś specjalnie nie przeszkadza, przynajmniej nie chce nam się wychodzić z domu. Ale ci, co ucierpieli w trzęsieniu ziemi, mają dodatkowy kłopot. Koleżanka wczoraj mi mówiła, że nie działa im ogrzewanie i nie ma ciepłej wody. Dziś w nocy dodatkowo pękły im rury. Strach się bać, co będzie jutro.
Aha, wygląda na to, że ja na razie nie mam wirusa. Kaszel zniknął, gardło daje radę. Może dzięki temu, że dezynfekuję je starannie alkoholem. Jak wspominałam, opróżniamy barek z co lepszych trunków. Jeśli się mają potłuc, to już  lepiej wpaść w alkoholizm. Na zdrowie!

ps. Wstrząsy, lekkie, wciąż się powtarzają. Lekceważymy je. Na zdrowie! 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz