wtorek, 5 marca 2019


Zapisek 44.
Zimowe ferie spędziliśmy w Kranjskiej Gorze w Słowenii. Było pięknie i intensywnie. Pogodę mieliśmy niesamowitą – dziewięć dni pełnego słońca, temperatura po 10 stopni na plusie, a śnieg utrzymywał się niewzruszony tymi upałami. Może dzięki mroźnym nocom? W każdym razie warunki były świetne i wyjeździliśmy się na maxa. Pierwszy raz w życiu byłam tak długo na nartach, dzięki czemu wreszcie zaczęłam na nich jako tako jeździć😉 Robi też poczynił znaczne postępy, codziennie miał cztery godziny szkółki, zakończone zawodami, w których zajął zaszczytne drugie miejsce. Dodatkową atrakcją było to, że razem z Robertem w tej samej grupie był jego kolega z klasy wraz z siostrą. Tak więc towarzysko nasz pobyt był też jak najbardziej udany. Tzn. jak dla kogo – kiedy my szusowaliśmy, Włodek-bidulek był w pracy (ktoś musi). Ale w weekendy byliśmy wszyscy razem 😊
Kranjska Gora, to najpopularniejszy słoweński kurort narciarski, ale taki głównie dla rodzin z dziećmi. Małe miasteczko, bardzo ładnie położone, z hotelami przy samych wyciągach – więc już łatwiej być nie może. Trasy też są raczej łatwiejsze niż trudniejsze, ale zaraz obok jest Podkoren, gdzie odbywają się słynne mistrzostwa w slalomie. Po sąsiedzku jest też skocznia w Planicy.  
Kiedy już byliśmy bardzo zmęczeni tymi nartami, w drodze powrotnej do domu, zahaczyliśmy jeszcze o Bled – miasteczko nad jeziorem, z malowniczo położonym zamkiem na skalistym zboczu. Muszę po raz kolejny przyznać, że bardzo ładna jest ta Słowenia – gdzie nie spojrzeć, piękne widoki. Również na przyszłość, bo jeszcze nie raz tam wrócimy mam nadzieję!











 



 


























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz