Zapisek 44.
Zimowe ferie spędziliśmy w Kranjskiej
Gorze w Słowenii. Było pięknie i intensywnie. Pogodę mieliśmy niesamowitą –
dziewięć dni pełnego słońca, temperatura po 10 stopni na plusie, a śnieg utrzymywał
się niewzruszony tymi upałami. Może dzięki mroźnym nocom? W każdym razie warunki
były świetne i wyjeździliśmy się na maxa. Pierwszy raz w życiu byłam tak długo
na nartach, dzięki czemu wreszcie zaczęłam na nich jako tako jeździć😉 Robi też poczynił znaczne postępy, codziennie miał cztery godziny szkółki,
zakończone zawodami, w których zajął zaszczytne drugie miejsce. Dodatkową
atrakcją było to, że razem z Robertem w tej samej grupie był jego kolega z klasy
wraz z siostrą. Tak więc towarzysko nasz pobyt był też jak najbardziej udany.
Tzn. jak dla kogo – kiedy my szusowaliśmy, Włodek-bidulek był w pracy (ktoś
musi). Ale w weekendy byliśmy wszyscy razem 😊
Kranjska Gora, to najpopularniejszy słoweński
kurort narciarski, ale taki głównie dla rodzin z dziećmi. Małe miasteczko,
bardzo ładnie położone, z hotelami przy samych wyciągach – więc już łatwiej być
nie może. Trasy też są raczej łatwiejsze niż trudniejsze, ale zaraz obok jest Podkoren,
gdzie odbywają się słynne mistrzostwa w slalomie. Po sąsiedzku jest też
skocznia w Planicy.
Kiedy już byliśmy bardzo zmęczeni tymi
nartami, w drodze powrotnej do domu, zahaczyliśmy jeszcze o Bled – miasteczko nad
jeziorem, z malowniczo położonym zamkiem na skalistym zboczu. Muszę po raz
kolejny przyznać, że bardzo ładna jest ta Słowenia – gdzie nie spojrzeć, piękne
widoki. Również na przyszłość, bo jeszcze nie raz tam wrócimy mam nadzieję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz