środa, 24 stycznia 2018

Zapisek 14.

Zwiedzamy okolice. Dookoła Zagrzebia jest całkiem sporo ciekawych miejsc na jednodniowe, a nawet półdniowe wycieczki, więc grzech się nie przejechać. Tym bardziej, że pogoda tutaj bardziej wiosenna niż zimowa. W sobotę wybraliśmy się więc do Samobora -  mieścinki, która słynie z ciastek i ruin zamku. Ciacha, to tzw. kremšnite, czyli nasze kremówki. Składają się głównie z kremu, ciasta w nich niewiele i są strasznie słodkie. Żeby zasłużyć na taki deser, najpierw wspięliśmy się na zamkową górę, co nie było może jakoś bardzo skomplikowane, ale jednak trochę się zasapałam. Na szczycie można sobie pochodzić po ruinach zamku, dojrzeć w oddali Zagrzeb i szczyt Sljeme górujący nad stolicą. Tego dnia akurat lewitował jakby w chmurach.
Samobor to tak poza tym małe miasteczko z rynkiem i kilkoma ulicami na krzyż. Można odnieść wrażenie, że są tu same kawiarnie, przy czym każda się szczyci najlepszymi samoborskimi kremówkami. Niestety nie starczyło nam apetytu, żeby zweryfikować te przechwałki. Polegliśmy już przy pierwszym podejściu, a od kremówek – czy to polskich, czy chorwackich - wolę jednak nasze napoleonki.
W niedziele pogoda była cudna – słonecznie i ciepło (à propos, čudna po chorwacku znaczy dziwna), więc ruszyliśmy na kolejną wyprawę. Zamek Trakoszczan leży za górami, za lasami, czyli w regionie Zagorje, niedaleko granicy ze Słowenią. Wznosi się na malowniczym wzgórzu nad jeziorem i jest kapitalnie zachowany! A przy tym pięknie umeblowany. Każda komnata urządzona jest w innym stylu, co pozwala nabrać nieco pojęcia o aranżacji wnętrz od średniowiecza do połowy XIX w. Z zamku przejechaliśmy się jeszcze do Krapiny, gdzie jest muzeum „neandertalca”, czyli neandertalczyka. W jednej z tutejszych jaskiń odkryto szczątki tych praludzi, co rozsławiło miasteczko na cały świat. Krapina sama w sobie nie jest zbyt urodziwa (podobnie jak nasi neandertalscy przodkowie), ale muzeum jest super. Zarówno my, jak i Robi z zaciekawieniem śledziliśmy świetnie przedstawioną historię powstania Ziemi, początków życia i pierwszych ludzi.
A w drodze powrotnej towarzyszył nam zjawiskowy zachód Słońca, jakby na dowód, że gdzieś tam hen w kosmosie wciąż kipi i wrze, a świat jeszcze nie raz może nas zaskoczyć.

    



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz