poniedziałek, 18 listopada 2019


Zapisek 62.

Najdłużej, bo aż trzy noce, spędziliśmy na Arubie. Chlubą tej wyspy są przede wszystkim plaże, plaże i plaże, więc byliśmy bardzo zajęci zwiedzaniem 😉 Ale żeby nie było zbyt łatwo, plażowanie uatrakcyjniały naprawdę zacne fale!
Aruba mogłaby się też równie dobrze zwać małymi Stanami Zjednoczonymi, bo choć nigdy tam nie byłam, to jednak parę filmów widziałam i właśnie tak je sobie wyobrażam. Hotele, knajpy, kiczowate sklepy były bardzo amerykańskie. No i rzesze Amerykanów na każdym kroku, którzy tu się wczasują. Ale widoki już bardziej karaibskie. Obłędne plaże, szafirowa woda, wszechobecne kaktusy i pelikany. Więc na Arubę też warto!

































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz