czwartek, 2 kwietnia 2020


Zapisek 87.
czas zarazy – dzień 18

To miała być inna wiosna. Mieliśmy na maxa wykorzystywać nasze ostatnie miesiące w Chorwacji, używać na całego! Spotykać się, jeździć, przesiadywać w kawiarnianych ogródkach, bo takich nie ma nigdzie indziej. A wiosną jest tu najprzyjemniej. Cały rok czeka się na wiosnę przecież! 
Tymczasem jest, jak jest. I oczywiście nie jestem z tego powodu szczęśliwa. Ale muszę się też przyznać, że gdzieś podskórnie cała ta sytuacja mnie w jakiś mroczny sposób fascynuje. Wciąż od nowa zdumiewa surrealizm tego, co się dzieje - jak jeden mały mikrob może zatrzymać z dnia na dzień cały świat. I drogą kropelkową rozwiązać niemal natychmiast  główne tego świata problemy: przeludnienie, zanieczyszczenie, zabieganie, konsumpcjonizm, nadprodukcję i ubogie życie rodzinne. Pewnie jeszcze znalazłoby się sporo innych. Trzeba przyznać, że jest to iście makiaweliczny plan. Stąd moja chora fascynacja.
Zresztą nie tylko moja. Każdy przecież teraz to analizuje, rozkminia, szuka analogii, metafor i głębszego sensu. Już widzę, te pomysły na filmy czy książki, już czytam te eseje mniej lub bardziej wydumane, bogate w medyczno-egzystencjalne porównania. Sama to robię tu i teraz, wszyscy to robimy - jeśli nawet nie na piśmie, to w myślach, rozmowach, modlitwach. 
A to oznacza, że ten wirus naprawdę ma moc. I jest całkiem inteligentny obawiam się, o czym świadczy choćby jego perfidne poczucie humoru: więcej czasu w domu - proszę, zwolnić tempo - proszę, ograniczyć wydatki - proszę bardzo! Może to jest kolejny etap ewolucji? My wyginiemy jak dinozaury, a po nas nastaną wirusy...






   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz