niedziela, 10 grudnia 2017

Zapisek 11.

Zima zawitała do Zagrzebia, a wraz z nią śnieg i kiermasze adwentowe, i grzane wino zwane tu kuhano vino. Całe centrum Zagrzebia jest pięknie rozświetlone świątecznymi dekoracjami, wszędzie są budki z winem, jedzeniem (kiełbasa pod wszelkimi postaciami), fritulami (czyli małymi pączkami). Gra muzyka, ludzie tańczą na ulicy, na scenach są występy różniaste (wczoraj np. żołnierze śpiewali kolędy), jeździ tramwaj prowadzony przez Św. Mikołaja albo dorożka, w środku miasta jest wielkie lodowisko… Zagrzeb szczyci się, że już kilka razy wygrał ranking na najlepsze przedświąteczne jarmarki. I wcale się nie dziwię. A w weekendy na ulicach są tłumy. Całe życie towarzyskie się tu teraz koncentruje, nasze też. Tydzień temu zainaugurowaliśmy Adwent w gronie znajomych Polaków (i jednego Francuza), co zmusiło nas w końcu do znalezienia opiekunki dla Roba na wieczór. Anja okazała się miła i ładna, tak więc Robi od razu ją zaakceptował, a Włodek przez chwilę też chciał zrezygnować z wyjścia i raczej zostać w domu 😉 Został wczoraj (niestety, tylko z synem), a ja kontynuowałam adwentowe imprezy, tym razem w ściśle damskim gronie. Atmosfera super, tylko strasznie zimno i nawet grzane wino nie pomagało.

Wczoraj jeszcze spadł pierwszy śnieg i zrobiło się ślicznie wokół. W mieście zdążył się już co prawda rozpuścić, ale na szczęście Zagrzeb leży prawie w górach i im wyżej, tym bardziej biało. Dziś pojechaliśmy na Sljeme (najwyższy szczyt w okolicy) na sanki. Droga była cudna, jak w bajce o Królowej Śniegu. Pod samym szczytem niestety się totalnie zakorkowała, co było tym dramatyczniejsze, że jest jednokierunkowa. Chyba wszyscy się tu dziś wybrali, zamiast jak normalni ludzie buszować w niedziele po centrach handlowych… Jako urodzeni szczęściarze już po 40 minutach(!) znaleźliśmy jednak miejsce do zaparkowania i Robi mógł wypróbować świeżo zakupione sanki. Od dwóch lat nie mieliśmy prawdziwej zimy, więc to było istne święto! 














 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz