Zapisek
90.
czas
zarazy – dzień 21
Mama
wysłała mi przepis na płyn dezynfekujący:
-
200 ml octu
-
200 ml alkoholu (nie spirytus), może być nawet denaturat
-
100 ml wody
-15-20
ml mydła w płynie.
Z
alkoholi został nam już tylko grog, który wyjątkowo capi i naprawdę nie da się
go pić. Zrobiłam odkażacz, a Wlodek w między czasie z narażeniem życia zrobił
bardzo duże zakupy. Potem każdy zakupiony pojemniczek, pudełeczko i torebeczkę
spryskiwaliśmy tym specyfikiem, upijając się samymi oparami. Pod koniec było
nam już bardzo wesoło i bardzo wszystko jedno, ile wirusów przetrwało ten
gro(g)źny atak.
Jak
otrzeźwieliśmy, to postanowiliśmy się przejechać autem po centrum Zagrzebia. Część
ulic wciąż jest zamknięta po trzęsieniu, co chwila widać też mniejsze lub
większe hałdy gruzu i kamienice w rusztowaniach. Ludzi mało, ale trochę się
jednak kręci, najczęściej parami. Objazdówkę zakończyliśmy w McDrivie i
obładowani niezdrowym żarciem wróciliśmy do naszego ogródka. To była bardzo
udana niedziela:) W dodatku, Palmowa.
ps. Zdjęcia sprzed tygodnia, kiedy wybrałam się do miasta w poszukiwaniu piekarni; ale od tamtej pory niewiele się zmieniło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz