Zapisek 95.
czas zarazy – dzień
26
Dziś Wielki
Piątek. I 10 rocznica katastrofy smoleńskiej. Dziś też mieliśmy lecieć do Polski
na święta. Spędzić je z rodzicami, zobaczyć nasze odnowione mieszkanie, zjeść
żurek. Czujecie mój zawód? Naprawdę wiele sobie obiecywałam po tym żurku…
Tymczasem przez psikusa
wirusa muszę obejść się smakiem.
Pamiętam dokładnie
ten dzień dziesięć lat temu, w ciąży z Robim nota bene. Jak słuchaliśmy wieści
ze Smoleńska, miałam dokładnie to samo przewiercające uczucie, że to jakiś
absurd, że to się przecież nie może dziać naprawdę. I co, teraz tak co dekadę
los sobie będzie jechał po bandzie? Tfu, tfu, żebym znowu nie powiedziała w złą
godzinę.
No cóż, ze Smoleńska
nic dobrego nie wyszło, z koronawirusa pewnie też nie, ale jednak Wielki Piątek,
to wstęp do odrodzenia. I tego się będę trzymać szykując łakocie na święta.
Żurku co prawda nie umiem bez gotowego zakwasu, ale odbije sobie w ciastach. Chrzanić dekadowe
fatum i dekagramy, liczone w kilogramach!
![]() |
naszych pisanek też życie nie oszczędza |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz